środa, 18 stycznia 2017

13. O tym jak zostać chemikiem i cieszyć się zdrową cerą | Kwas hialuronowy, olej z pestek malin


To wcale nie prawda, że musicie być po studiach i posiadać niewiadomo jak obszerną wiedzę by wcielić się w rolę chemika (oczywiście przymknijmy tutaj oko). Dzisiaj jest tysiąckroć dostępnych składników i półproduktów z których robione są kremy, sera, maseczki i inne upiększacze, więc dlaczego by z tego nie skorzystać? 

Możemy stworzyć z naszego pokoju laboratorium, nową linię kosmetyków przeznaczonych na użytek własny i nadać im wyłącznie osobistą dedykację! Często na stronach gdzie można szybko i sprawnie zamówić takie składniki są przygotowane wcześniej receptury, w których trzeba tylko połączyć ze sobą półprodukty w odpowiednich proporcjach. Nic strasznego, a możemy stać się stwórcami stu procentowo satysfakcjonujących kosmetyków. 


Piszę do was dzisiaj, ponieważ najchętniej wykrzyczałabym całemu światu o tym jak naturalne lub surowe półprodukty działają zbawiennie na naszą cerę. Nie wspominając już o tym, że możemy łączyć je ze sobą według uznania, dodawać kolejne ekstrakty i mieć stu procentową pewność, że one tam są i nie zamierzają nigdzie uciec. Przecież same je dodajemy :) To jest po prostu coś niesamowitego, coś czego nie spotkacie na drogeryjnych półkach, coś co możecie same dopasować pod siebie, panować nad tym i tym samym zafundować swojej cerze faktyczną dawkę nawilżenia.

Póki co nie będziemy tworzyć razem kremów, ale  za to opowiem o pewnym surowym oleju, jego wspomagaczu i ich świetnych właściwościach. Czyli o tym jak stworzyłam sobie serum :) Ten post stanowił pewien przełom w mojej wyprawie po lepszą cerę i zawirował moim rytuałem pielęgnacyjnym :)

 Z reguły nigdy nie miałam problemów z cerą, obyło się bez trądziku i innych takich nieprzyjemnych spraw. Mogę powiedzieć, że "uszło mi płazem", ale jednak nie zawsze zależało mi na odpowiedniej jej pielęgnacji i tym oto sposobem sprawiłam, że była odwodniona, a wręcz wysuszona. Połączenie jednego z olei wraz z kwasem hialuronowym znacznie wpłynęło na jej kondycje i spowodował, że całokształt zaczął mnie o wiele bardziej satysfakcjonować. Niespodzianki szybko znikały, lub też nie było ich wcale.  Dlatego chcę wam o tym jak najszybciej opowiedzieć :)


Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego jaką fajną sprawą są sera do twarzy bądź czyste oleje. W rzeczy samej to w ogóle nie miałam pojęcia, ze coś takiego istnieje. A te mogą się pochwalić właściwościami regeneracyjnymi a tym samym pomóc nam spłycić pierwsze oznaki zmarszczek. Trzeba tylko je odpowiednio dobrać i modlić się, żeby nasza skóra je zaakceptowała. 

Oleje zawierają wiele witamin, które pomagają zlikwidować zaskórniki, wygładzają cerę - czego chcieć więcej? (a to tylko garstka tego co potrafią.) Jeśli zaaplikujemy tylko 2,3 krople to nic nam się złego nie stanie i mogą nawet przedłużyć trwałość makijażu.

 Pytanie więc - jakie oleje wybierać? Przede wszystkim surowe, nierafinowane i tłoczone na zimno. Tak wiem, parę miesięcy temu też nie wiedziałam co to znaczy :D krótko mówiąc - jeśli olej jest tłoczony na zimno to zachowuje swoje najlepsze właściwości i niezbędne witaminy. "Bycie nierafinowanym" to bycie w stu procentach naturalnym.  Z kolei olej rafinowany to olej poddany rozpuszczalnikowemu oczyszczaniu, które powoduje utratę witamin, minerałów, smaku i zapachu - czyli tego co najlepsze. 

Oczywiście zachowajcie rozwagę, bo niektóre oleje mogą nas uczulać. To jest jednak natura, na którą możemy reagować alergią (tak samo jak na trawę lub pyłki).



Mój pierwszy wybór padł na olej z pestek malin. Zamierzam dokupić jeszcze kilka innych i razem je mieszać, ale na razie testuje tylko ten. Od razu wpadł mi w oko, naczytałam się dużo o jego zasobie witamin, właściwościach i byciu guru wśród kolegów. Przez około miesiąc dotrzymuje mi żwawo kroku i faktycznie działa! Jedna z wielu jego cech, którymi mnie w sobie rozkochał to naturalna ochrona SPF o  wskaźniku, który powinien się wahać od 25 do 30. Widzicie? Wszystko da się czerpać z natury :) Witaminy, które ma w sobie to coś czego potrzebuje nasza cera, by mieć życie. 

Witamina E oraz A - to moim zdaniem święta dwójca, która odpowiada za hamowanie procesu starzenia, regeneracje skóry po szkodliwym oddziaływaniu promieni UV, rozjaśnianiu jej, trzymaniu elastyczności i łagodzeniu. Używam go wraz z kwasem hialuronowym i o ich działaniu razem napiszę niżej. 



To wspomagacz, który wygodnie układa substancje oleju z pestek malin w naszej skórze. Jest to bardzo udany duet, który robi wiele dobrego i uzupełnia się nawzajem. Generalnie kwas hialuronowy jest substancją, która pomaga wniknąć w głąb skóry oraz zatrzymać się innym kolegom wewnątrz (nie wspominając już o wodzie, którą dobrze wiąże.) 

Sam w sobie mocno nawilża, zmiękcza oraz wygładza naskórek. Wyczuwalne jest to zaraz po aplikacji. Pierwszy raz w życiu miałam tak delikatną, miękką i uelastycznioną skórę twarzy. Ciężko wyrazić to słowami, musiałybyście same tego spróbować. Mogę śmiało powiedzieć, że żaden krem nie dokonał u mnie tak skutecznej rewolucji. Byłam zszokowana jak łatwo i szybko można pomóc cerze bez drogeryjnych kosmetyków.

 Zazwyczaj można go dostać pod postacią żelu, ponieważ w płynie mógłby mieć zbyt silne działanie i być troszkę niebezpieczny. Zazwyczaj stężenie waha się od 1% do 3%. Ja na początek wybrałam potrójny kwas 1,5% bo lepiej dmuchać na zimne i zaczynać wszystko stopniowo. 

Oczywiście oprócz stosowania bezpośrednio na skórę, można te dwa półproduktu dodawać do kremów, maseczek i czego tylko zapragniemy :) 

Polecam wam zabawę w chemika. Jesteśmy wtedy świadomymi konsumentami własnych wyrobów i nie musimy się zastanawiać nad wiarygodnością etykiet. 

Czy to nie brzmi przekonująco? 



2 komentarze:

  1. Kwas hialuronowy kupiłam jakiś czas temu i jest świetny. Olej z pestek malin świetnie nawilża, ale co do filtra SPF, to jest on zależny od tego, ile produktu nałożymy bezpośrednio na twarz, a z tego co wiem, to nie da się niestety idealnie nad tym zapanować. Dlatego w okresie o dużym nasłonecznieniu, lepiej jednak użyć zwykłego kremu z filterm :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda, że zawsze lepiej jest użyć kremu z filtrem :) czytałam też o tym, że ciężko dokładnie określić jaki faktor ma SPF w oleju z pestek malin, ale nieoficjalnie mówi się, że od 25 do 30. I też masz rację, że ciężko na tym zapanować i jest to ewentualnie wspomagacz kremu, ale sama świadomość, ze ma takie właściwości jest super :)

      Usuń

TOP